piątek, 12 kwietnia 2013

Wstrząsające wspomnienia Polki z 11 września

Leokadia Głogowska przeżyła 11 września 2001 roku koszmar:pracowała na 82.piętrze World Trade Center kiedy w pierwszą wieżę wbił się samolot.Z życiem nie uszło wielu ludzi,którzy byli wówczas o wiele niżej.Ona przeżyła.Mówi,że pomogła jej w tym wiara.Mam widać tam w górze dobre chody.Uważam,że był to cud jest przekonana inżynier budowlana,mieszkająca od 22 lat w Nowym Jorku i zatrudniona w firmie zajmującej się projektowaniem dróg i mostów.Po 10 latach inż.Głogowska pamięta zamach doskonale.Siedziała przy swoim biurku.Nagle usłyszała potworny huk było to o godz.8.46.Wieża przechyliła się na bok.Wyglądało,że runie w dół.Odbiła się jednak w drugą stronę,a w końcu wróciła do pozycji pionowej.Całe szczęście,że nie widziałam samolotu,bo spotęgowałoby to straszną panikę opowiada.Kiedy zatrzęsło całym gmachem,jeden z mężczyzn w biurze zaczął na cały głos nawoływać do ewakuacji.Chwyciłam torebkę i zaczęłam biec.Zatrzymałam się jednak,bo przez drzwi wdzierała się ściana gęstego dymu.W sekundach wypełnił cały hall na naszym piętrze opisuje.Kiedy ktoś miał biuro na takiej wysokości,liczyła się każda sekunda.Samolot uderzył w gmach między 92.a 99.piętrem,wywołując gwałtowny pożar.Głogowska wspomina czarne myśli o bliskiej śmierci i lęk,który chciała przezwyciężyć za wszelką cenę.Modliłam się do Boga o siłę,żebym potrafiła przyjąć tę śmierć w pokoju mówi.Jej opowieści dodaje dramatyzmu jeszcze inne wydarzenie.W momencie grozy przypomniała sobie o e-mailu,który dostała od siostry z Polski na dzień przed atakiem.Dotyczył wypadku,który miała w WTC niecały miesiąc wcześniej:ekspresowa winda pełna ludzi zaczęła jak szalona spadać w dół dopóki ktoś nie nacisnął przycisku stop.Winda w jednej sekundzie spadła 35 pięter twierdzi Polka.Przeżyła szok i przez tydzień bała się pójść do biura.Zadzwoniła do matki do Zielonej Góry:"Takie wypadki zdarzają się raz na sto lat i więcej na pewno mi się nic takiego nie przytrafi"starała się uspokoić rodzinę.Matka zamówiła mszę dziękczynną,którą ksiądz wyznaczył w pierwszym wolnym terminie na...11 września.Dzień przed atakiem,10 września,siostra wysłała mi z Polski e-mail w którym napisała:Jutro idziemy z całą rodziną do kościoła,żeby podziękować Bogu za twoje ocalenie mówi.Ten mejl dodał jej otuchy.W tym momencie jakaś niesamowita wiara wstąpiła w moje serce.Uświadomiłam sobie,że nie jest przypadkiem,że w tym samym dniu została za mnie odprawiona msza.Nie zważałam na dym i zaczęłam biec do klatki schodowej mówi,opisując jak schodami pokonywała z kolegami z biura wysokość z 82.piętra na dół.Dziwiła się,że na wyższych kondygnacjach nie było tam nikogo oprócz nich.Uważa,że reszta czekała na wytyczne zarządu WTC w sprawie ewakuacji,przypłaciwszy to życiem.Dopiero na niższych piętrach klatkę schodową wypełnił tłum.Wszyscy odczuli tam uderzenie w drugą bliźniaczą wieżę.Naszą też potrzęsło,chociaż już nie tak mocno dodaje Polka.W dalszym ciągu nikt z ewakuujących się nie miał pojęcia,co się wydarzyło.Służba bezpieczeństwa nie mogła ujawniać czegokolwiek w obawie,że utrudni to ewakuację przypomina inż.Głogowska.Wydostanie się na zewnątrz zajęło jej ponad godzinę.Wyszła z podziemi przy Church Street naprzeciw kaplicy św.Pawła.Stały tam tłumy ludzi z aparatami.Prawie każdy robił zdjęcia.Popatrzyłam wtedy do góry i zobaczyłam,że dwie wieże płoną.Byłam porażona informuje.Szybko uciekła w stronę Brooklyn Bridge.W pewnej chwili spojrzałam do tyłu i dokładnie w tym momencie wieża nr 2 zaczęła się walić.Było to coś strasznego,ale byłam już w na tyle bezpiecznym miejscu,że do mnie żadne gruzy nie doleciały.Wszędzie unosiło się natomiast strasznie dużo pyłu opisuje.Dopiero wówczas od napotkanych ludzi dowiedziała się,co się stało.Powiedzieli,że jest to atak na Amerykę wspomina.Komunikacja miejska już nie funkcjonowała,więc inż.Głogowska wracała do domu pieszo.Dopiero po czterech godzinach od uderzenia pierwszego samolotu natrafiła na działający telefon i powiadomiła męża,że żyje.Tego dnia wieczorem,kiedy byliśmy już razem z mężem i synem,zrozumieliśmy,że to była dla mnie ogromna łaska i cud,że przeżyłam.Zdaliśmy sobie sprawę,co znaczy życie każdego z nas.Klęczeliśmy razem,dziękowaliśmy Bogu za moje ocalenie i modliliśmy się za tych,którzy zginęli wspomina Polka.Po koszmarze 11 września miała problemy ze snem.Nie pomógł ani psycholog ani psychiatra,do których wysłała ją firma.Spokój odnalazła sama.Myślałam,że się wykończę psychicznie i wtedy zaczęłam wszystko analizować:jak to się stało,że dostałam tak dużo?Jeśli dostałam taką nagrodę,drugie życie,nie mogę tak dłużej się stresować.Powinnam dziękować Bogu i cieszyć się tym życiem perswadowała sama sobie.Wiara,rodzina i miłość to podstawowe wartości w życiu dodaje.Pani Głogowska podkreśla,że decyduje się rozmawiać o swoich przeżyciach,by podzielić się z innymi świadectwem wiary.Jest wiele ludzi,którzy mają bardzo trudne sytuacje życiowe.Wali się im wszystko,sytuacja rodzinna,praca.Nie zdają sobie sprawy,że człowiek może wyjść nawet z takiej tragedii w jakiej byłam ja.Gdyby moje świadectwo wiary mogło choćby jednej osobie pomóc,będzie to dla mnie największa satysfakcja zapewnia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz